Opowiadanie erotyczne: "Mąż dla Britty"

"... i dlatego ogłaszam rozwód małżeństwa!" ogłosił białowłosy sędzia w swojej czarnej szacie, dodając tylko ze zrezygnowanym spojrzeniem znad krawędzi swoich błyszczących okularów: "Czego szczególnie żałuję, biorąc pod uwagę przychylne wrażenie, jakie wywierają na mnie obaj przeciwnicy. Spotkanie zakończone!" Czy ostatnie słowo naprawdę zostało wypowiedziane? Przeczytaj nasze opowiadanie erotyczne!

© iStock
Mężczyznę dla Britty nie jest trudno znaleźć...

Rozstanie z Gerdem - spotkanie z Heino

Boże, ile to już czasu minęło! Minął prawie cały rok od jej rozwodu z Gerdem. Britta westchnęła cicho i nalała sobie kolejną filiżankę kawy. Następnie, znudzona, ponownie przejrzała magazyn. Może znajdzie jakiś artykuł, którego wcześniej nie widziała. Ale samotne niedziele były naprawdę wyczerpujące i monotonne. Co inne samotne kobiety mogły robić w te niekończące się popołudnia? Britta zapaliła papierosa i wyprostowała smukłe nogi. Czy Gerd miał nową dziewczynę? Z pewnością tak. A może nawet znów był żonaty? Przynajmniej na pewno nie brakowało mu okazji. To przez ten cholerny siódmy rok, pomyślała Britta. Prawdopodobnie pobraliśmy się o wiele za wcześnie. Niewiele dziewcząt jest gotowych na małżeństwo w wieku 19 lat.

Wspominała Gerda bez urazy. Brzydkie sceny już dawno zniknęły z jej pamięci, ponieważ przyjemne wspomnienia przeważały nad nimi. Dziś Britta wiedziała, że nie powinna tak poważnie traktować wpadki Gerda. W końcu była to jego pierwsza wpadka i Gerd z pewnością nie zgrywał skruszonego grzesznika. Jako kobieta, trzeba umieć wybaczać od czasu do czasu. Nieważne. Precz z tęsknymi myślami! Tylko nie oglądaj się za siebie! Przyszłość wciąż należała do niej. O wpół do szóstej Heino, szef działu odwołań i statystyk, czekał na nią w Café Wagenknecht. Niebiosa, dała tylko niejasne, niewiążące potwierdzenie. Ale dlaczego miałaby nie pójść? To i tak było bardziej rozrywkowe niż wpatrywanie się w ekran w domu.

Britta wstała i poszła do łazienki. Krytycznie przyjrzała się swojej twarzy w lustrze. Nie, nie mogła znaleźć w sobie nic złego. Na próżno szukała pierwszych zmarszczek lub rozczarowanego wyrazu twarzy, który zaczynał się pojawiać. Nie, wciąż wyglądała ładniej niż przeciętnie. I nic dziwnego, naprawdę. Wzdychając cicho, zaczęła nakładać makijaż. Nie zajęło jej to dużo czasu. Cień do powiek, brwi, odrobina różu na policzkach, to było wszystko, czego potrzebowała, ale ten zabieg byłby zbędny. Ale kobieta przynajmniej chce czuć się zadbana. Nawiasem mówiąc, odrobina makijażu nigdy nie zaszkodziła dziewczynie. Z pewnością nie. Britta weszła do eleganckiej kawiarni Wagenknecht punktualnie o wpół do szóstej. Miała na sobie czółenka na wysokim obcasie, które dwa razy lepiej eksponowały jej smukłe nogi, i niemal nieprzyzwoicie rozkloszowaną sukienkę.

Heino już czekał. Wstał zza swojego malutkiego marmurowego stolika, pomachał jej grzecznie i podszedł do niej, dumny ze swojej własności. Mężczyźni lubią ozdabiać się ładnymi kobietami. "Znowu wyglądasz olśniewająco - odetchnął, gdy ustawiał jej krzesło. "Twój widok sprawia, że naprawdę kręci mi się w głowie. "Tak?" Uśmiechnęła się z rozbawieniem. Lubiła śmiałość Heino. Wyróżniał się na tle innych pracowników Securitas Versicherung. Nie miała zbyt wiele pożytku z bezbarwnych pracowników biurowych. "Więc na pewno zaplanowałeś już program na dzisiejszy wieczór?" "Oczywiście. Heino zamówił dzbanek kawy i kawałek ciasta szwarcwaldzkiego dla Britty, po czym wyjaśnił tajemniczo: "Ponieważ idziemy do ciebie!". "Do mnie? Kto o tym decyduje?" "Ty, oczywiście!" Zrobił minę winowajcy. "Ale to nie byłoby złe. Ty i ja moglibyśmy stać się sobie bliżsi jako ludzie. W końcu znamy się od ponad roku! Spojrzała mu uważnie w oczy. Kąciki jej ust wygięły się szyderczo. "Więc w prostym języku oznacza to, że chcesz się ze mną przespać?"

Heino chce się przespać z Brittą

"Tak." Przytaknął ze zdumieniem. Na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. "Można to tak nazwać." "Jak inaczej!" Zapaliła papierosa. "Przy okazji, masz szczęście, że od ponad roku nie mam męża! W przeciwnym razie pewnie zagryzłbyś na mnie zęby!" Heino rozpromienił się. Nie wyobrażał sobie, że to będzie takie proste. W końcu Britta była uważana za nieprzystępną i trudną do zdobycia. "Więc nie traćmy niepotrzebnie czasu! - ponagliła Britta. Podobało jej się jego zdumienie. Wydawało się, że stracił całą śmiałość. Chociaż Britta z ciekawością oczekiwała wydarzeń następnych kilku godzin, najpierw dokończyła swoje ciasto. Heino podekscytowany wypił dwa podwójne koniaki. Gdy wyruszyli, zaczęło padać. Britta nie mieszkała daleko. Mimo to ulewa przemoczyła ich oboje do suchej nitki. Britta przytuliła się bardzo blisko Heino. Nieopisanie cudownie było znów poczuć mięśnie mężczyzny obok siebie po pół wieczności. Zapaliły się pierwsze światła. Deszcz stał się cięższy. Stukał monotonnie o chodnik.

Kiedy dotarli do drzwi wejściowych, Britta zawahała się przez chwilę. Wciąż mogła wszystko cofnąć. Nic się jeszcze nie stało. Ale potem dała sobie wstrząs. Kurs już dawno został obrany. "Chodź!" Zaprowadziła Heino do mieszkania. Spokojną ręką włączyła lampę podłogową w salonie. Postawiła na stole butelkę brandy i popielniczkę. "Ładnie tu", powiedział Heino. Co jeszcze mógł powiedzieć? Chęć Britty była dla niego zbyt dużym zaskoczeniem, choć powinien już do tego przywyknąć. "Tak, jest w porządku!" Zniknęła w łazience. Zanim zamknęła za sobą drzwi, zawołała zdawkowo: "Powinieneś się jak najszybciej rozebrać! W przeciwnym razie przeziębisz się w tych mokrych ciuchach!".

Bez dalszych ceregieli zdjął garnitur i bieliznę. Następnie zapalił papierosa, czując się dziwnie zdenerwowany. Kiedy Britta wróciła z łazienki, oboje byli nadzy. Niezgrabnym ruchem przyciągnął ją do siebie i obsypał jej twarz pożądliwymi pocałunkami. Napór jego ciała nasilał się z sekundy na sekundę. Britta była tak przytłoczona, że nie mogła się oprzeć. I nie chciała. Nagle podniósł ją i zaniósł na dobrze wyściełane łóżko pod długą ścianą. Ostrożnie opuścił ją na miękkie poduszki. Britta oddychała ciężko. Zbyt długo była pozbawiona męskich uczuć. Jej pełne piersi drżały w oczekiwaniu na to, co miało się wydarzyć. Jej wąskie nozdrza drżały niezauważalnie.

"Chodź!" ponaglała niespokojnie, gdy Heino nie przystąpił natychmiast do ataku. Jej kolana niecierpliwie przycisnęły się do siebie. Przez jej żyły przebiegł słodki dreszcz. Heino jednak nie spieszył się. Delektował się każdą sekundą ekscytującej gry wstępnej i całował całe jej podniecające ciało. Żaden obszar nie był dla niego niedostępny. Gładka skóra Britty była jak naprężony aksamit. Jęczała raz po raz z niebiańskimi dreszczami podniecenia. Teraz w końcu rozłożyła smukłe nogi. Wyglądała jak wcielona bogini pokus. Żaden mężczyzna nie oparłby się jej wdziękom. Heino nagle uklęknął między jej białymi udami, które natychmiast zacisnęły się wokół jego bioder niczym szczypce. Britta bębniła o jego plecy swoimi delikatnymi obcasami. Mały pączek róży na środku jej krocza już dawno się otworzył, jakby pod wpływem tajemniczego zaklęcia.

Heino powoli penetrował rozkoszną świątynię miłości. W zwolnionym tempie podbił ciepłą bajkową grotę, która zachłannie go pożerała. Oczy Britty zamknęły się ze szczęścia. Głowę miała odchyloną daleko do tyłu. Krew pulsująca pod cienką skórą jej szyi była wyraźnie widoczna. Jej skronie grzmiały. Heino leżał teraz zaborczo na swojej gorącokrwistej towarzyszce zabaw, która przechwytywała każdy jego dziki ruch sprężystymi kontrpchnięciami. Jej otwarte krocze dociskało się do jego kolan. Oba ciała zdawały się nierozerwalnie łączyć. Młoda para szybko się rozkręciła. Miłosna przejażdżka przerodziła się w orgazmiczny galop. Nogi Britty jeszcze mocniej owinęły się wokół lędźwi Heino. Ich drgające ciała przyciskały się do siebie coraz bliżej. Niekontrolowane ruchy stawały się coraz szybsze. Kolana Britty już dawno stały się mokre. Srebrna wilgoć lśniła na wewnętrznej stronie jej ud, które rozchyliły się w bezsilnej rozkoszy.

Duże sutki ognistej dziewczyny wyprostowały się gwałtownie. Wrażliwe jak sejsmograf, reagowały na najmniejszy dotyk. Britta uchyliła lekko powieki. Ale jej spojrzenie było nieobecne. Płonęło w kierunku zbliżającego się orgazmu, który zaczynał się bardzo wyraźnie zapowiadać. Dwa ciała odnalazły się w odurzającym rytmie. Kołysały się ekstatycznie w przód i w tył. Szał ogarnął niepohamowanych kochanków i porwał ich w wir euforycznego zapomnienia. Z ostrym krzykiem Britta nagle osiągnęła szczyt wszystkich doznań. Na próżno próbowała podnieść się z eksplozji swoich uczuć. Heino również stracił panowanie nad sobą. Wszystkie wrota się otworzyły. Czuł się tak, jakby miał spłonąć w ramionach Britty. Z obezwładniającą żądzą, jego stłumione napięcie zostało uwolnione w świecącej fontannie. Konwulsje ustąpiły. Ostatni wyzwalający przypływ, a potem dzikie ruchy dobiegły końca.

Spocone ciała pozostały w bezruchu, zanim niemal niechętnie się rozdzieliły. Płuca wciąż dyszały bez tchu. "Naprawdę potrafisz doprowadzić kobietę do szaleństwa!" Britta ponownie w pełni otworzyła oczy. Jej spojrzenie pieściło wciąż bezbronnego penisa Heino, który tylko stopniowo opadał. "Naprawdę mnie podnieciłeś, prawda? Heino zapalił kolejnego papierosa i głęboko wydychał dym przez nos. Palcem wskazującym prześledził krawędzie sutków Britty. "Z tobą było magicznie! "Nonsens! Zarumieniła się i pośpiesznie go odprawiła. "Mam nadzieję, że nie byłam zbyt niezdarna. Jak wiesz, od roku nie mam już wprawy. "Czegoś takiego nie da się oduczyć - powiedział stanowczo. Wciąż zastanawiała się, czy związek z Heino może trwać, kiedy wstał i zaczął się ubierać.

Po seksie - Heino właśnie wyszedł

"O co chodzi?" Patrzyła na niego bez zrozumienia. "Nic więcej." Już wkładał koszulę do spodni. "Jutro kolejny ciężki dzień w pracy!" "Myślałam, że zostajesz dziś ze mną! W jej głosie słychać było niewątpliwe rozczarowanie. "Lepiej nie! Potrząsnął stanowczo głową. "Wyciągnęłabyś tylko złe wnioski". "Złe wnioski?" Nie zrozumiała. "Jako szef działu nigdy nie mógłbym sobie pozwolić na związek z pracownicą naszej firmy - wyjaśnił z bezwzględnym obiektywizmem. "Nie ma nic złego w szybkim romansie we dwoje w łóżku. Ale pełny flirt, nie, kochanie, to tylko zniszczyłoby moją karierę i twoją reputację! Mam nadzieję, że mnie rozumiesz? "Tak, rozumiem. Britta dzielnie walczyła z napływającymi łzami. Nie, nie była ani smutna, ani rozczarowana. Po prostu czuła się wykorzystana i znieważona. Jednak tylko ona była winna wszystkiemu, co się wydarzyło. Jaką byłam głupią! Zaczęła porządkować swoje myśli. Heino właśnie szukał przygody, aby rozładować swoje napięcie. A ona? Nie, sama przygoda jej nie wystarczała. Nagle zdała sobie sprawę, że potrzebuje mężczyzny na całe życie, nawet jeśli nie chciała się do tego przyznać.

Na szczęście Heino pożegnał się szybko i bezboleśnie. Zrobił to tak biznesowo, jak pewnie zalecałby się w burdelu po swojej pracy miłości. Britta patrzyła jak odchodzi z mieszanymi uczuciami. Nie żałowała jednak przebiegu wydarzeń. Nigdy nie byłaby szczęśliwa z Heino. Bezuczuciowy finał jego wizyty dał jej wyobrażenie o tym, jakim musi być egoistą. Przez kilka następnych dni w firmie zachowywał się tak, jakby nigdy nic się między nimi nie wydarzyło. Zachowywał się rzeczowo i po koleżeńsku, jak można by oczekiwać od kierownika działu. Britta była mu nawet za to wdzięczna. Niemniej jednak nic nie zmieniało faktu, że była tak samo samotna jak wcześniej i tylko o jedno doświadczenie bogatsza.

Pragnienie Britty zostało rozbudzone

Co dziwne, Heino obudził w niej pożądanie. Tęsknota za fizycznym spełnieniem, którą Britta myślała, że przezwyciężyła miesiące temu, została ponownie rozpalona. Słodki niepokój, który mrowił szczególnie między jej nogami, dawał o sobie znać każdego dnia. Britta kilkakrotnie stosowała różne znane sztuczki, aby zaspokoić się w domu. Ale prawdziwe odkupienie się nie zmaterializowało. Każdy, kto zna rozkosze miłości, nie zadowala się już półśrodkami. W niedzielne popołudnie Britta wbrew rozsądkowi poszła do Café Wagenknecht, choć wiedziała, że to śliski temat dla samotnych kobiet. Nie chciała się jednak do tego przyznać, choć w głębi duszy pragnęła erotycznego zderzenia. Z lubieżnym ruchem usiadła przy małym stoliku, zamówiła filiżankę czekolady i od niechcenia przejrzała magazyn o modzie. Po kilku minutach podszedł do niej zadbany dżentelmen z siwymi skroniami: "Wybacz moją zuchwałość...!". Z irytacją zatrzepotała długimi powiekami i zmierzyła go lekceważąco od stóp do głów. Ale on kontynuował niewzruszony, uśmiechając się: "Jestem malarzem, moja piękna. I byłbym przeszczęśliwy, gdybyś mogła być dla mnie modelką! "Nago? Odłożyła magazyn na bok. "To byłoby moje największe życzenie.

Malowanie nago - naprawdę tylko sztuka?

Artysta usiadł obok Britty. Dekoracyjnie pogłaskał swój połyskujący biały wieniec Goethego, który nadawał jego głowie majestatycznej godności. Następnie wręczył Brittcie swoją wizytówkę. "Tak przy okazji, moje studio znajduje się tuż obok". Britta spojrzała na wizytówkę i przeczytała ją: "Profesor Wolf Gordon, malarz, Mommsenstraße 9". Urocza kelnerka przyniosła czekoladę. Britta w zamyśleniu zamieszała filiżanką. Zaciekawiona zapytała: "Więc kiedy chcesz mnie namalować?". "Chciałabym zacząć dzisiaj!". "Dobrze. Britta wsunęła kartkę do torebki. "Czy mogę być u ciebie za dwie godziny? "Cudownie!" Artystka wstała i pomachała kelnerce: "Dopisz rachunek tej uroczej pani do mojego rachunku!". "Tak, profesorze!" Pani w białym fartuchu, z kokardą zawiązaną z tyłu jak pudełko czekoladek, ukłoniła się grzecznie. Britta uśmiechnęła się zamyślona, patrząc za malarzem, który nagle wydawał się bardzo spieszyć. Była ciekawa swojej roli jako nagiej modelki.

Dwie godziny później zadzwoniła do drzwi Wolfa Gordona. Studio znajdowało się na szóstym piętrze. Było przestronne i eleganckie, choć mieściło tylko wielkie francuskie łóżko i równie wielką sztalugę. Na parapecie stały liczne rzeźby z afrykańskiego drewna. "Cieszę się, że w ogóle przyszedłeś! Gordon miał na sobie tylko sandały, parę spranych dżinsów i rozpięty, niegdyś biały płaszcz. "Znowu się przebrałeś? To było zupełnie niepotrzebne. Ponieważ maluję cię nago. Ale dlaczego nie wejdziesz pierwszy?" Na ścianach wisiało wiele ukończonych i na wpół ukończonych obrazów. Dowodziły one, że Gordon był ponadprzeciętnym artystą. Britta rozejrzała się zaciekawiona. Czuła się skrępowana. W końcu nigdy wcześniej nie rozbierała się przed nieznajomym. Przynajmniej nie tylko po to, by zostać pomalowaną. "Jak masz na imię? Gordon położył rozciągnięte płótno na sztaludze. Następnie niemal od niechcenia pogłaskał narzutę. "Britta. "Britta? To dobrze. Będę cię nazywał Katja. Wszystkie moje modelki nazywam Katja. Używam też imienia. To rozluźnia atmosferę. Zgoda?" Britta skinęła głową. "Możesz mi mówić Wolf. Podczas gdy ty się rozbierzesz, zaparzę nam dzbanek kawy".

Zabrał się do pracy w małym aneksie kuchennym. Nie zajęło mu to dużo czasu. Kiedy wrócił z dwoma filiżankami i dzbankiem, Britta leżała już naga na łóżku. Bo za nic w świecie nie stanęłaby nago, jak rozkapryszona dziewica. A ty masz cudowne ciało!". Wolf odstawił naczynia na podłogę. Nie zawracając sobie głowy kawą, zaczął mieszać kolory na swojej palecie. "Przy okazji, maluję cię jako symbol pokusy, jeśli wiesz, co mam na myśli. Britta nie zrozumiała. Niemniej jednak skinęła głową. Wyciągnęła się w pozie lubieżnego pożądania. "Nie, Katja! Gdybym chciał malować prostytutki, kupiłbym sobie dziwkę!" Odłożył paletę, by nakierować Brittę na estetyczną pozę. "Chcę umieścić na płótnie piękną kobietę, której żaden mężczyzna się nie oprze. Porywającą pokusę. Może nawet boginię, która nigdy nie była piękniejsza. Więc chcę, żebyś była boginią, a nie śliską nimfą. Rozumiesz?"

Britta zaczęła zdawać sobie sprawę. Ledwo wyczuwalny dreszcz przeszedł jej po żyłach, gdy zapytała: "Więc uważasz, że jestem piękna?". "Piękna!" Gordon wydawał się zadowolony z jej postawy. Ponownie podniósł paletę i sięgnął po cienki pędzelek. "Gdybym tylko był dwadzieścia lat młodszy, zakochałbym się w tobie do szaleństwa. "W ten sposób?" Britta niemal fizycznie czuła na swojej skórze jego wnikliwe spojrzenie. Czuła nieopisane przyciąganie do tego wrażliwego artysty o smukłej sylwetce. "Oczywiście. Pewnym pociągnięciem dłoni próbował odrysować na płótnie kontury anielskiej twarzy z dużymi, pytającymi oczami jak z bajki. Cała błogość tego świata, wszystkie tęsknoty i wszystkie pragnienia miały być odzwierciedlone w tych oczach. Chciał połączyć cnotę i namiętność. Wilk przelotnym spojrzeniem wskazał nawet zarys nieskazitelnego ciała, które było kuszące jak grzech.Britta nie przerywała mu. Wiedziała, że nie może go teraz rozpraszać.

Wolf pracował intensywnie i wytrwale. Czas leciał mu nieubłaganie, zanim odłożył pędzel i cofnął się o kilka kroków. "I co? Britta ostrożnie wyciągnęła się na szerokim łóżku. Starała się wstać i podziwiać dzieło sztuki, które rozpoczęła. Wtedy Gordon zdjął płótno ze sztalugi i z niezadowoleniem uderzył nim o ścianę. "Co ty wyprawiasz? Britta próbowała uratować obraz. "To byłby po prostu szablon dla kawalerów" - warknął gniewnie malarz. "Bardzo płytka szynka seksualna bez duszy, bez głębi, bez wigoru. Nic więcej niż lubieżny erotyzm!" "Naprawdę?" Britta spojrzała teraz na dzieło. "Wiem też, dlaczego nie mogę osiągnąć szlachetnego wyrazu ludzkiej estetyki - powiedział Gordon, jakby do siebie. "To dlatego, że pożądam cię w cholernie zmysłowy sposób. Jeśli zawsze myślisz tylko o pieprzeniu, to nie możesz namalować ponadczasowo pięknej bogini z najlepszą wolą na świecie. To jest to!" Britta usiadła na krawędzi łóżka. Nieśmiało zapytała: "Czy pomogłoby, gdybyś najpierw się ze mną przespał? To znaczy, może byłbyś w stanie stłumić swoje pożądanie...".

Britta proponuje artyście mały fling

"Niezły pomysł!" Wolf uśmiechnął się z zachwytem. "Zdjęcia modelek, z którymi chodziłem do łóżka, zawsze wychodziły szczególnie dobrze." "Ale mam nadzieję, że nie malujesz mężczyzn?" "Nie, nie maluję mężczyzn. Albo bardzo rzadko. Zdjął koszulę i zsunął dżinsy. Britta zobaczyła, że ma zaskakująco młodzieńcze ciało, które przeczyło jego siwym skroniom. Była ciekawa, czy Wolf spełni obietnicę swojego wyglądu. "Mam nadzieję, że mój widok nie zniechęci cię zbytnio! Wolf napiął biceps. "Prosisz o zbyt wiele." Chwyciła go za fallusa i przyciągnęła do siebie. "Czy nie wystarczy ci, że witam cię z otwartymi ramionami i udami? Jej prawa dłoń zacisnęła się wokół nasady jego różdżki, którą jej palce zaczęły czule masować. Opadli razem na miękkie łóżko.

Ledwo leżeli obok siebie na zmiętej pościeli, gdy Wolf rzucił się na Brittę i rozchylił jej nogi kolanami. Kobieta skrzywiła się z irytacją. Jej nabrzmiałe ciało rozluźniło się na tyle, że penis Wolfa niemal z własnej woli wbił się w duszną fontannę pożądania. "Cudownie!" Britta błogo wypięła się w stronę partnera. Jej brzuch unosił się i opadał w rytmicznych skurczach. Strzała miłości zanurzyła się głęboko w spragnionym kielichu. Britta sapnęła. Jej policzki zalśniły. Nagle błagała go: "Połóż się na plecach!". Gordon w milczeniu wykonał jej polecenie. A ona już siedziała na jego kolanach z rozłożonymi nogami. Jego bezczelny łobuz był aż po rękojeść w jej kroczu. Bez zbędnych ceregieli Britta ruszyła kłusem, który wkrótce przerodził się w dziki galop. Całe jej ciało podskakiwało na kolanach Wolfa, zwiększając jej przyjemność. Jej piersi podskakiwały radośnie i wesoło. Ruchy Britty stawały się coraz dziksze. Fallus wbijał się coraz głębiej w piersi Britty, sprawiając, że jęczała z rozkoszy. Srebrny pot już dawno pokrył ich ciała. Wtedy Wolf pchnął gwałtownie po raz ostatni. Britta krzyknęła z radości. Ujeżdżała go jak amazonka. Z fruwającą grzywą i podskakującymi piersiami gnała ku spełnieniu. Mięśnie jej ud napięły się. Jej żołądek zaciskał się z każdym nowym buntem.
Wolf dał upust swoim uczuciom.

Britta również nie była już w stanie się powstrzymać. Gdy tylko Wolf wystrzelił swój drogocenny proszek, ognisty jeździec osiągnął punkt kulminacyjny, trzęsąc się jak w elektryzującym spazmie. Cudowny dreszcz zalał napięte ciało Britty. Uczucie ulgi katapultowało ją nieważką do raju. "Niebiańsko - wyszeptała entuzjastycznie. Jej uda nadal były mocno zaciśnięte wokół wibrujących lędźwi Wolfa, jakby chciały wyssać z nich każdy ostatni szpik. Wolf podniósł Brittę z kolan bez dalszych ceregieli. Lekko zawstydzony wstał i poszukał w miarę czystej szmatki. "Jesteś cudownym malarzem - zachichotała słodko Britta. "Dziękuję bardzo. Uśmiechnął się pochlebnie i wrócił do swoich spranych dżinsów. "Ale teraz nie mogę malować. "Dlaczego nie?" Wyprostowała się i pozostała w tej pozie przez chwilę, zanim zsunęła nogi z łóżka. "Ponieważ odrobina skwierczącego erotyzmu jest częścią tego, kiedy uwieczniam ładną kobietę na płótnie - wyjaśnił. "I nigdy nie pękam po orgazmie. "Rozumiem - powiedziała tylko Britta. Ze współczuciem założyła z powrotem swoje ubranie. "Więc to tyle na dzisiaj. Mam wrócić jutro?"

Malarz chciał tylko seksu

Zrobił minę, jakby przegryzł pusty ząb. Potem wyjaśnił: "Nie ma mowy! Mam pełne ręce roboty przez kilka następnych dni. Najlepiej będzie, jeśli zadzwonię. Musisz być trochę cierpliwy. Po prostu zapisz mi swój numer". Britta sięgnęła po kartkę papieru. "Ale jestem dostępna tylko wieczorami. W ciągu dnia pracuję. "Jasne. Przytaknął. I wydawał się bardzo szczęśliwy, że wkrótce się pożegna. Nieco zirytowana Britta wypiła kolejną mokkę z koniakiem w Café Wagenknecht. "Czy profesor cię namalował? - zapytała ładna kelnerka z ironicznym uśmiechem. "Dlaczego pytasz?" "Mnie też zaczął malować", wyszeptała wesoło dziewczyna. "Ale kiedy poszłam z nim do łóżka, nagle stracił zainteresowanie moją osobą. Mój nagi obraz od dwóch lat leży niedokończony gdzieś na jego strychu. I założę się, że nigdy nie zostanie ukończony". "Więc tak to jest!" Britta zrozumiała. "Więc nie interesuje go sztuka, tylko seks!". "Zgadnij!" Kelnerka pochyliła się do ucha Britty. "Ale nie przejmuj się tym. W końcu dobry profesor robi coś w łóżku. A poza tym, inne kobiety już się w nim zakochały!" "Tak. Britta skinęła głową. "To może być prawda".

Tego wieczoru długo stała przed lustrem w łazience. Spojrzała sobie w oczy i powiedziała: "Britta, zejdziesz na psy, jeśli tak dalej pójdzie! Potrzebujesz mężczyzny na całe życie, inaczej wkrótce zamienisz się w dziewczynę, która robi to z każdym!". I postanowiła poważnie rozejrzeć się za partnerem, dla którego warto byłoby być. Nie brakowało kawalerów walczących o uczucia Britty. W końcu Britta wyglądała ładniej niż przeciętnie. Wiedziała o tym i mężczyźni też o tym wiedzieli. Ale wśród kilku poważnych kandydatów, którzy mieli na nią nadzieję, nie było ani jednego, którego mogłaby znieść u swojego boku nawet przez kilka dni, nie mówiąc już o życiu. Stacjonarne małe miasteczko oferuje samotnej kobiecie naprawdę niewiele możliwości. Nie tylko możliwości, ale także odpowiednich partnerów wydawało się być zbyt mało. Britta już dawno zdała sobie z tego sprawę. W firmie "Securitas Versicherung", która zatrudniała Brittę Müller jako sumienną maszynistkę, możliwości były jeszcze bardziej ograniczone. Naprawdę pożądani mężczyźni od dawna byli w dobrych rękach.

Britta znów szuka męża

Britta dała sobie wstrząs. Miała dość pozostawiania swojej przyszłości przypadkowi. Jutro zaryzykuje i pójdzie prosto po pracy do swatki Hilde von Buchwitz-Langendorf, która zaaranżowała już wiele trwałych małżeństw, choć za ciężkie pieniądze. Ale szczęście we dwoje czasami ma wysoką cenę. Pani von Buchwitz-Langendorf była dojrzałą, zadbaną damą tego świata. Przyjęła Brittę Müller z ujmującą uprzejmością, jak dobrą przyjaciółkę. Mimochodem odniosła się do imponującej serii plików, w których wszystkie pary, które połączyła, zostały sumiennie i skutecznie skatalogowane, i wyjaśniła z łagodnym patosem: "Twoja przyszłość jest u mnie w najlepszych rękach. Ponieważ wstępnej selekcji dokonuje nieomylny komputer. I nie zdziwię się, jeśli znajdziemy dla ciebie nie tylko odpowiedniego, ale i bogatego mężczyznę". "Nie musi być bogaty - sprzeciwiła się Britta, ukradkiem przyglądając się dostojnemu umeblowaniu pokoju, które było równie eleganckie jak sama swatka. "Dużo większą wagę przywiązuję do naturalności i... - zarumieniła się lekko - ... i odrobiny czułości! Swatka skinęła głową ze zrozumieniem. Następnie kazała Britcie wypełnić długi kwestionariusz, w którym musiała szczegółowo opisać wszystkie pożądane cechy swojego wymarzonego partnera. Pani von Buchwitz-Langendorf wyjaśniła: "Im więcej szczegółów podamy komputerowi, tym dokładniej wybierze dla ciebie mężczyznę. Nawiasem mówiąc, komputery nigdy się nie mylą". Miejmy nadzieję, pomyślała Britta. Potem wypiły razem filiżankę herbaty, a pani von Buchwitz-Langendorf od niechcenia odebrała pierwszą ratę za swoje wysiłki. Małżeństwa powstają w niebie, ale Britta zdawała sobie sprawę, że ani komputery, ani swatki nie działają za darmo. Wszystko w życiu ma swoją cenę. Jej koledzy z "Securitas" śmiali się, gdy Britta pochopnie opowiedziała im o tym, jak szukała mężczyzny w sposób, który nie był już całkowicie niezwykły. A firmowa kluska Babsie wyjaśniła ze współczuciem: "To było głupie z twojej strony! Jeśli chcesz, możesz mieć po dziesięć na każdym palcu!". Ale Britta nie chciała mieć dziesięciu na każdym palcu, szukała jednego mężczyzny, ale takiego na całe życie. Wzruszyła tylko ramionami i już żałowała, że zwierzyła się pracownicom. Mogła się obejść bez facetów takich jak Heino z wydziału odwołań i statystyki czy lubieżny profesor Wolf Gordon bez nadmiernego żalu.

Dni mijały. Nic się nie działo. Komputer najwyraźniej się nie spieszył. Ale przypuszczalnie nawet komputer nie potrafi czarować. Oczywiście malarz Wolf Gordon również się nie odezwał. Dostał to, czego chciał. Tylko Heino zawsze uśmiechał się kpiąco, gdy spotykał Brittę na korytarzu lub w stołówce. Chętnie dałaby mu klapsa. Ale to niczego by nie poprawiło. Po dwóch tygodniach przyszedł list od pani Hilde Buchwitz-Langendorf. Napisała, że znalazła odpowiedniego mężczyznę dla Britty. Miał cechy, których szukała w niemal idealny sposób, a jego wygląd przekroczył jej najśmielsze oczekiwania. Czy Britta mogłaby spotkać się z nim w piątek wieczorem na nieformalnej randce w pomieszczeniach instytutu małżeńskiego? Spotkania towarzyskie w niewielkim gronie przy kawie i ciastku okazały się jak dotąd niezwykle udane, a obecność gospodyni pełniącej rolę pośrednika gwarantowała, że wszelkie niezręczności zostaną łatwo przezwyciężone. Z pewnością będzie jak na targu koni, pomyślała Britta z mieszanymi uczuciami. W końcu każdy z obecnych gości wie, co sprowadziło tu pozostałych. Można wyczuć intencję i mieć się na baczności. Britta zawahała się. Ale potem zdecydowała się przyjąć zaproszenie. Chciała, by pani von Buchwitz-Langendorf zrobiła coś dla jej pieniędzy. Przygotowując się do wizyty w piątek wieczorem, Britta nie mogła stłumić ciekawego mrowienia. Jak dowiedziała się z listu, będą tam również inne panie i panowie, co niewątpliwie sprawi, że atmosfera będzie o wiele bardziej zrelaksowana. Prawdopodobnie jak na zajęciach tanecznych lub w klubie towarzyskim.

Do tańca przy herbacie

Britta założyła swoją najładniejszą sukienkę, elegancką, z wąskim, spiczastym dekoltem i szczupłą talią, którą Gerd zawsze w niej uwielbiał. Spędziła prawie całą godzinę na poprawianiu makijażu, chociaż była naturalnie zgrabna i atrakcyjna nawet bez kosmetyków. Wiedziała to z doświadczenia. Na koniec wklepała kilka kropel Chanel za płatkami uszu, na karku i nadgarstkach. Gotowe. Ostatnie, dokładne spojrzenie w lustro na ścianie obok drzwi sypialni potwierdziło, że może być z siebie zadowolona. Z cichym zdenerwowaniem wsunęła się w czółenka na wysokim obcasie. Atmosfera w salonie pani von Buchwitz-Langendorf była nieformalna. Kiedy Britta przyszła, przywitał ją stłumiony szum głosów, jak na zwykłym przyjęciu. Z pozytywki rozbrzmiewała dyskretna muzyka taneczna. "Wyglądasz czarująco, moja droga - przywitała ją swatka zachęcającym skinieniem głowy. "Z pewnością zrobisz furorę!". Prawdopodobnie mówi to każdemu klientowi, pomyślała Britta z rozbawieniem. Grzechotanie jest częścią tego zawodu. Zaciekawiona, ale dyskretna, rozejrzała się dookoła. Świece płonęły w srebrnych świecznikach. Odświętny stolik do kawy emanował dostojeństwem. Trzy panie i trzech panów w zaawansowanym wieku rozmawiało z dystansem, który jest zwyczajowy wśród ludzi, którzy prawie się nie znają. Niestety, nie było żadnego mężczyzny, którego Britta mogłaby polubić, bez względu na to, jak bardzo starała się zmusić do ustępstw. Nie chodziło tylko o rocznik. Spojrzała z powątpiewaniem na gospodynię. Ale pani von Buchwitz-Langendorf tylko ścisnęła jej ramię uspokajająco i szepnęła: "Nie martw się, moje piękne dziecko! Twój wymarzony partner jeszcze nie przybył. Ale powinien być tu lada chwila!".

W pięknej głowie Britty pojawiła się myśl, że jest przegrana. I przeklęła pomysł powierzenia siebie i całej swojej przyszłości instytutowi małżeństwa. "Czy mogę przedstawić panią Brittę Müller? Pani von Buchwitz-Langendorf wskazała na Brittę, która wciąż stała trochę bezradnie na środku sali. Panie grzecznie skinęły głowami, panowie ukłonili się nieco zbyt sztywno. Do diabła, to będzie dobre! Gospodyni podała tacę z koniakiem, aby rozluźnić atmosferę. Następnie odciągnęła Brittę na bok: "Naprawdę nie musi się pani obawiać, pani Müller! A jeśli dziś się nie uda, proszę spróbować następnym razem albo jeszcze następnym. Miłości nie da się wymusić łomem". "Nie, zdecydowanie nie!" Britta wypiła koniak jednym haustem. Gospodyni już miała nalać jej więcej, gdy ponownie rozległ się dzwonek do drzwi. "To będzie twój książę z bajki! Ręka z butelką wycofała się. "Starannie wybrany przez komputer i uważam, że jest doskonały. Nawiasem mówiąc, podobnie jak ty, nosi niezbyt rzadkie nazwisko Müller. Jeśli to nie jest dobry omen!"

Britte i Gerd spotykają się ponownie

Pani von Buchwitz-Langendorf otworzyła drzwi. Do środka wszedł niezwykle przystojny młody mężczyzna i szarmancko ucałował jej dłoń. Britta spojrzała na niego ze zdumieniem przez otwarte drzwi salonu. To nie mogła być prawda! Podłoga pod jej drobnymi stopami zaczęła się kołysać. Swatka wprowadziła nowego gościa. "Gerd ... !" Britta odetchnęła z niedowierzaniem. "Britta ... !" "Znacie się?" Pani von Buchwitz-Langendorf nerwowo złożyła ręce. Jej kostki były białe. Gerd był nie mniej zaskoczony niż Britta. Wpatrywał się w nią jak duch. W końcu zwrócił się do zakłopotanej gospodyni: - Właściwie znamy się bardzo dobrze. Byliśmy małżeństwem przez siedem lat! "Niebiosa, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam! Boże, jakie to nieprzyjemne!" "Nie wstydź się - przeprosiła Britta. Jako pierwsza odzyskała spokój. "Cieszę się, że znów widzę mojego rozwiedzionego męża, nawet jeśli to spotkanie jest dla nas obojga dość nieoczekiwane! "Naprawdę nic nie sądziłam o nazwisku Müller", wyszeptała pani von Buchwitz-Langendorf ze zdumieniem. "Skoro jest tak niezwykle powszechne. "Powinniśmy byli się poznać dużo wcześniej!
Gerd otarł chusteczką pot z czoła. "Z pewnością mamy wiele do omówienia!

"Ale to nie moja wina! Swatka dopiero stopniowo odzyskiwała spokój. "Dopasowałam wam obu partnera, który najlepiej spełnia wasze oczekiwania! Komputer po prostu przeanalizował wasze precyzyjnie określone życzenia." "Z niezwykłym sukcesem." Nie zwracając uwagi na pozostałych gości, Britta odciągnęła swojego byłego męża w cichy kąt. "Stałaś się jeszcze piękniejsza - jąkał się Gerd i posadził Brittę na małym krześle koktajlowym. "Nawiasem mówiąc, nigdy nie przestałem cię kochać. "I co? Britta poczuła mrowienie nerwów pod skórą. "Jesteś pewna?"
"Tak. I komputer też! Gerd siedział teraz naprzeciwko niej. Ledwie na wyciągnięcie ręki. Nie słyszeli stłumionego szmeru innych gości ani muzyki z głośnika. Po prostu patrzyli na siebie bez słowa. Oboje myśleli o tym samym.
Pani von Buchwitz-Langendorf postawiła na niskim stoliku dwa kieliszki i do połowy pełną butelkę koniaku. Z poczuciem winy powiedziała tak cicho, że pozostali goście nie mogli tego usłyszeć: - Rzeczywiście mam złamane serce! Ale ten nieprzewidziany incydent powinien dać mi nauczkę! W przyszłości już nigdy nie powtórzy się taka wpadka!". "Możliwe, że to wcale nie była wpadka!" Britta przechyliła głowę w zamyśleniu. "Miłość często chadza dziwnymi ścieżkami. Pani von Buchwitz-Langendorf dyskretnie się odsunęła. Ale nie czuła się dobrze. "Mówisz poważnie?" Gerd spojrzał uważnie na Brittę... "Czy masz teraz inną żonę?" odpowiedziała kontrpytaniem.

"Każdy, kto był z tobą żonaty, nie znajdzie tak szybko równorzędnej partnerki". Podrapał się po brodzie, zakłopotany. "A ty?" Roześmiała się rozbawiona: "Gdybyśmy oboje byli związani, raczej nie spotkalibyśmy się w biurze pośrednika małżeńskiego!". "Jasne! Uderzył się w głowę wierzchem dłoni. "Nadal nie uważam się za mądrzejszego! Nadal masz nasze małe mieszkanie? Britta tylko skinęła głową. - Więc dlaczego wciąż tu siedzimy? Wstał i złapał ją za ramię. Britta również wstała. Jej kolana wciąż były bardzo słabe. Wyszli z dziwnego mieszkania ramię w ramię. Jak młoda, szczęśliwie zakochana para. Pozostali goście patrzyli na nich niezrozumiale. "Jeśli ponownie się pobierzecie, zapłacę tylko połowę ceny" - zawołała za nimi pani von Buchwitz-Langendorf. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Na schodach Gerd gwałtownie przyciągnął do siebie Brittę. Ich usta spotkały się. Gorącemu pocałunkowi nie było końca. Mieli tak wiele do nadrobienia. Britta w końcu zdołała się uwolnić. Zdyszana powiedziała: "Przynajmniej poczekaj, aż dotrzemy do mojego domu!". Potem znaleźli się w samochodzie Gerda. Podróż nie miała końca, mimo że trwała tylko kilka minut. W mieszkaniu Britty nie zawracali sobie głowy zbędnymi pytaniami. Gerd podniósł Brittę i zaniósł ją prosto do szerokiego małżeńskiego łóżka. "Daj mi chociaż czas na rozebranie się!" poprosiła go, śmiejąc się. Ale do tego czasu zaczął już zdejmować jej buty i ubrania latającymi rękami.

"A ja tak ciężko pracowałam, żeby być taka ładna! Britta wyciągnęła się wyczekująco na miękkim materacu. "Czy nie było warto? Gerd również stał teraz przed nią nagi jak starożytny posąg. Spojrzała na niego obiecująco. Usiadł obok niej trochę niezręcznie. Nieśmiało wyciągnął do niej ręce. "Mam nadzieję, że nie zapomniałaś w międzyczasie, prawda? Rozłożyła zapraszająco nogi. Jej jędrne piersi drżały delikatnie. Uklęknął między jej białymi udami. Delektował się ciepłem jej gładkiej skóry. Bardzo powoli wszedł w nią, która natychmiast chętnie go przyjęła. "Z tobą jest najlepiej - odetchnęła Britta. Ale Gerd nie słuchał. Leżał teraz na niej i patrzył jej głęboko w oczy. A gdy jego kolana jeszcze mocniej przycisnęły się do jej krocza, szepnął jej do ucha: "Moglibyśmy się znowu pobrać, co o tym myślisz?". Jej podbrzusze poruszyło się zgodnie. Owinęła ramiona wokół jego szyi. Jej usta poruszyły się powoli: "Bardzo bym chciała! Ale teraz zamknij się i kochaj się ze mną! Oboje mamy wiele do nadrobienia!" On tylko skinął głową i wniknął w jej szczupłe ciało jeszcze głębiej. Britta delektowała się jego delikatnymi pchnięciami z całych nerwów. Nie zaprzątała sobie głowy Heinem ani Wolfem. Teraźniejszość była silniejsza.

"A Husband for Britta" Kristel Kane z"Breathless Desires" opublikowanego przez: Wydawnictwo ORION / Carl Stephenson