
Wszyscy bardzo różnimy się w sposobie postrzegania naszych ciał i ich ekspresji:
- Są pary, którym nie przeszkadza wyładowywanie się przed sobą. Naturalne wyładowanie jest tam po prostu częścią życia. Nie robią z tego wielkiego zamieszania.
- Są też pary, które rozpoczynają prawdziwy konkurs pierdzenia. Kto jest głośniejszy? Kto może dłużej? Śmieją się z odgłosów i zapachów i dokuczają sobie nawzajem.
- Ale są też pary, w których zazwyczaj JEDEN puszcza bąki, a DRUGIEGO w ogóle to nie śmieszy.
- Są też pary, które nigdy nie robią tego przy sobie. Ściskają swoje pośladki i wolą znosić skurcze żołądka, zanim puszczą parę w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.
W jednej ze swoich książek na temat długotrwałych związków i rodzicielstwa, amerykańska psycholog rodzinna Leah DeCesare porusza między innymi ten temat. Twierdzi ona, że puszczanie bąków jest oznaką zaufania i bezpieczeństwa. W końcu tylko ci, którzy ufają, odważą się pokazać tę stronę siebie swojemu partnerowi.
Czy rzeczywiście tak jest? W końcu są też ludzie, którzy nie dbają o to, co myślą inni i są po prostu tym, kim są. Łącznie z ich wewnętrznymi wiatrami. I dlaczego pierdzenie jest takim tabu?
Pierdzenie jako temat tabu
Pierdzenie to jeden z tych tematów, o których ludzie nie rozmawiają publicznie. Nawet wśród przyjaciół. Pierdzenie jest źle widziane. Jako dzieci nie przejmujemy się tym, co z nas uchodzi. Wręcz przeciwnie, odczuwamy ulgę, gdy w końcu pozbywamy się tej presji. Po prostu puszczamy bąka i po sprawie. Dzieci są bezstronne. Z ich punktu widzenia fascynujące jest to, co potrafią ich ciała.
Jest to jednak dokładnie to, co szybko zostaje z nas wyparte. W zależności od tego, jak czują się nasi rodzice, czasami pojawiają się nawet zszokowane spojrzenia. Jakby dziecko celowo przeciwstawiało się narzuconej etykiecie. Albo pojawiają się rozbawione komentarze, które pokazują dziecku, że właśnie powiedziało coś żenującego. Jednak nic z tego nie uczy dzieci, że proces ten jest całkowicie naturalny. Na wiele sposobów dzieci stopniowo uczą się kontrolować swoje ciała.
Kontrola stoi na drodze do poddania się
Kontrola ta jest następnie kontynuowana w wieku dorosłym. Czy kiedykolwiek uprawiałeś jogę, pilates, trening pleców lub podobny spokojny sport? Wystarczy podnieść nogi, napiąć mięśnie brzucha, by usłyszeć ciche lub głośne "pfffff" tu i ówdzie. Zaskoczone spojrzenia, ups, jakie to żenujące! I niestety nie pomaga to, że inni odwracają się i szepczą "To nic takiego!".
Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek badał związek między pierdzeniem a przeżywaniem zmysłowej przyjemności. A taki związek z pewnością istnieje.
- Z jednej strony chcemy sobie odpuścić i cieszyć się seksem.
- Z drugiej strony, wciąż chcemy pokazać się z jak najlepszej strony.
Musimy się więc kontrolować i bardzo uważnie obserwować. To nie idzie ze sobą w parze, prawda! Dzikie pozycje bez wytrysku, seks analny bez śladów, seks podczas okresu bez krwi. Cóż, jakoś to wszystko idzie w parze. To nasze współczesne życie, w którym wydaliny i wydzieliny z wszelkiego rodzaju otworów muszą odbywać się w tajemnicy, o ile to możliwe.
Coraz bardziej oddalamy się od naszej naturalności
Ostatnio pojawiło się kolejne wyzwanie, którego nie mogłam uznać za głupsze. Kobiety prezentowały w internecie swoje czyste majtki. Co za stek bzdur! Każda kobieta ma upławy, to zupełnie normalne. Cierpimy na obsesję czystości, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Samooptymalizacja umysłu i ciała. Jak mamy naprawdę odpuścić?
Oczywiście nie musimy być jak Marcin Luter. To on ukuł znane powiedzenie: "Dlaczego nie bekniesz i nie pierdniesz, nie podobało ci się?". Istnieją imprezy, na których goście mogą jeść rękami, wyrzucać resztki za siebie i bekać, zgodnie ze średniowiecznymi zwyczajami. Pierdzenie? Nie wiem, szczerze mówiąc. Te wydarzenia są bardzo popularne. Po prostu zostaw wszystko za sobą i utknij. Cieszyć się i czuć jedzenie wszystkimi zmysłami.
Co średniowiecze ma wspólnego z naszym dzisiejszym pożądaniem?
Czy wiesz, że ludzie w średniowieczu siedzieli obok siebie na długich ławkach i rozmawiali ze sobą podczas robienia kupy? Mężczyźni chodzili po ulicach niosąc wiadra pod długimi, szerokimi płaszczami. Ci, którzy chcieli sobie ulżyć, mogli po prostu przykucnąć na jednym z tych wiader i wypróżnić się pod ochroną swoich płaszczy. Nie było to krępujące, ani zapachy nie były obrzydliwe.
To przyszło dopiero później, wraz z pojawieniem się tak zwanej uprawy. Wynaleźliśmy noże i widelce, indywidualne toalety i odtąd zamykaliśmy drzwi do sypialni. To również sprawiło, że pierdzenie stało się tabu w naszym społeczeństwie. Jeśli chcesz się dobrze zachowywać, trzymaj plecy prosto, nie pierdź w zęby w miejscach publicznych i nie pozwól, by wiatr swobodnie wiał.
Nie pozwól nikomu mówić ci, co jest dobre, a co złe
Naturalne podejście do ciała byłoby pożądane. Bąki nie powinny nas zawstydzać. Są częścią naszego życia i mogą nas zaskoczyć swoją obecnością w niepożądanych sytuacjach.
Jednak patrząc na czynnik edukacyjny i kulturowy, nie wierzę, że puszczanie bąków jest koniecznie oznaką zaufania w związku. Są ludzie, którzy mają wspaniałe partnerstwo i nadal zachowują samozwańczą godność w tym względzie. Ludzie, którzy bardzo mocno zinternalizowali ten zakaz, którzy przestrzegają etykiety w każdej sytuacji, bez względu na to, jak intymna.
To rodzi pytanie, co jeszcze jest powstrzymywane. Co z uczuciami i emocjami, co z ekstazą i pożądaniem? Działają tu raczej wewnętrzne przymusy niż zewnętrzne oznaki zaufania. Słyszałem o bardzo starej parze, która celowo była w przyjaznych stosunkach przez całe życie. Ich zdaniem ludzie, którzy są ze sobą po imieniu, rzadziej się kłócą i być może rzadziej przekraczają granice. Nie wydaje mi się, żeby puszczali wiatry przeciwko sobie. A jednak przez dziesięciolecia łączyły ich bardzo intymne relacje.
Jeśli nie lubisz pierdzieć przy swoim partnerze, nie powinieneś się do tego zmuszać. Z drugiej strony, osoby, które w ogóle się tym nie przejmują i cieszą się swoimi pierdami, mogą być wyrozumiałe, jeśli ich partner w ogóle tego nie lubi.
Anja Drews - wykwalifikowana edukatorka seksualna ORION