"Straciłam kontrolę w momencie, kiedy wszystko powinno się poprawić, kiedy w końcu znalazłam siłę, by zacząć nowe życie. Miałam nadzieję, że lepsze.
Cztery miesiące wcześniej zerwałam z Jensem, mężczyzną, z którym byłam od sześciu lat. Zdradził mnie poprzedniego lata i nasz związek nigdy nie odzyskał zaufania. Nie kochaliśmy się, kłóciliśmy się codziennie przez wiele miesięcy i w pewnym momencie po prostu nie mogłam już tego znieść. Aby chronić moją 11-letnią córkę Nele, w końcu zdecydowałam się położyć kres mojemu związkowi z Jensem.
Zerwanie wpłynęło na mnie bardziej, niż chciałam przyznać
Wyprowadził się z mieszkania, które dzieliliśmy w Kolonii. W tym samym czasie rozpoczęłam nową pracę jako asystentka zarządu w firmie konsultingowej. Byłam wdzięczna za nową pracę, ponieważ zarabiałam tam trochę lepiej - a to było ważne, ponieważ od tego momentu musiałam sama opłacać czynsz. Rozstanie wpłynęło na mnie bardziej, niż chciałam przyznać. Często czułem się samotny i bezradny wieczorami po pracy - zwłaszcza, że Nele również bardzo tęskniła za Jensem i opłakiwała szczęśliwe chwile. Co więcej, mój nowy szef miał wobec mnie niezwykle wysokie oczekiwania. W ciągu pierwszych kilku miesięcy nie było dnia, w którym nie musiałbym pracować w nadgodzinach.
Nie musiałem pracować w nadgodzinach. Nigdy nie otrzymałem żadnej pochwały za moje wysiłki, zamiast tego szef strofował mnie niemal każdego dnia. Poddawanie się lub narzekanie nie wchodziło w grę. Chciałam walczyć o swoje, chciałam udowodnić, że jestem silna i niezależna, że potrafię sama zarządzać swoim życiem. Chciałam pokazać to wszystkim - mojej szefowej, Nele, Jensowi i sobie.
Ale coraz częściej nie mogłam zasnąć w nocy. Przewracałam się z boku na bok i martwiłam. Co jeśli zawiodę w pracy i być może stracę dobrze płatną posadę? Codziennie myślałam też o Jensie. Wciąż nie pogodziłam się z tym, że mnie zdradził. Byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się, jak mógł mnie tak zranić? Noc po nocy, godzina po godzinie, leżałam w ciemności, myśląc o tym samym i czując się mała, bezwartościowa i bezsilna.
Chciałam tylko móc zasnąć
Brak snu mnie wyczerpał, stałem się niespokojny w pracy i popełniałem błędy. Zacząłem więc brać tabletki nasenne. Od tego wszystko się zaczęło. Przez pierwsze kilka tygodni było to tylko pół tabletki, później, gdy to już nie wystarczało, cała tabletka, a po kilku miesiącach nawet dwie całe tabletki każdego wieczoru. Początkowo brałem tabletki bez recepty z apteki, ale później uciekłem się do tabletek nasennych przepisanych przez mojego lekarza - tabletek benzodiazepinowych, o których teraz wiem, że są silnie uzależniające. Mój lekarz podkreślił, że są one tylko tymczasowym rozwiązaniem i że przyczyna moich objawów wymaga dokładniejszego zbadania. Ale nie chciałem o tym słyszeć. Trening autogenny? Zarządzanie stresem? Psychoterapia? Nie miałem na to czasu. Chciałem tylko móc spać, aby móc wykonywać swoją pracę i funkcjonować. Kiedy mój lekarz odmówił dalszego przepisywania tabletek, szybko udałem się do innego.
W końcu mogłem spać w nocy, ale w ciągu dnia wciąż byłem wyczerpany i coraz bardziej cierpiałem z powodu silnych bólów głowy. Zacząłem więc przyjmować dodatkowe środki przeciwbólowe. Początkowo tylko wtedy, gdy ból był naprawdę silny. Później, przy najmniejszych oznakach. Wkrótce przestałem wychodzić z domu bez tabletek w kieszeni.
Miałem napad płaczu
Nele też to zauważyła. Kilka razy rozmawiała ze mną o pudełkach tabletek na moim stoliku nocnym i w naszej szafce łazienkowej. "Lekarz mi je przepisał. Będzie wiedziała, co robi. Nie martw się, kochanie", próbowałam ją uspokoić. Ale Nele nie dała za wygraną i zaufała mojej siostrze Maike. Kiedy Maike przyszła pewnego wieczoru i zapytała mnie o leki, rozpłakałam się. Wylałam jej swoje serce i opowiedziałam o wszystkim. Że brałam teraz do dwunastu tabletek, aby jakoś przetrwać dzień. Nie mogłam się już bez nich obejść, ponieważ natychmiast odczuwałam silny ból, gdy przestawałam je brać. Nie wiedziałem już, jak poradzę sobie z życiem bez leków.
Następnego dnia poszliśmy razem do poradni uzależnień. Pomogli mi wyjaśnić sprawy na piśmie z kasą chorych i funduszem emerytalnym oraz znaleźć odpowiedni ośrodek. Nieco później zostałem przyjęty do szpitala na detoksykację, po której rozpoczął się mój dwunastotygodniowy program odwykowy. W specjalistycznej klinice po raz pierwszy w życiu zwierzyłem się psychoterapeutom. Zdałem sobie sprawę, że od dziecka nosiłem w sobie głęboki strach przed porażką i brakiem miłości, bez względu na to, jak bardzo się starałem. Nauczyłam się dawać sobie trochę luzu, gdy mam czarne myśli, zamiast brać tabletki.
Od rzucenia palenia minął już rok. Nadal chodzę do psychoterapeuty raz w tygodniu. Zachęciła mnie do porzucenia rzeczy, które nie są dla mnie dobre - na przykład mojej pracy w doradztwie w zakresie zarządzania. Właśnie znalazłem nową. I teraz naprawdę zaczyna się moje nowe, lepsze życie".