Porozmawiajmy o raku! Trzy blogerki dzielą się swoim bólem, obawami i nadziejami

Lęki, zmartwienia, ból, radość, nadzieja i głęboki smutek - każdy, u kogo zdiagnozowano raka, nie tylko zmaga się z chorobą fizycznie, ale także cierpi jego psychika. Trzy kobiety, które tutaj przedstawiamy, opowiadają o swoim życiu z chorobą online - a tym samym zachęcają wielu innych cierpiących.

Vanessa (39 lat) ze Schriesheim cierpi na nietypową postać raka woreczka żółtkowego

W lipcu 2015 r. lekarze przypadkowo wykryli guza na nadnerczu Vanessy - i natychmiast ją uspokoili: taki guzek jest zwykle łagodny. Wkrótce jednak okazało się, że Vanessa cierpi na raka woreczka żółtkowego. "Uważa się, że jest onwysoce uleczalny, a 95 procent osób nim dotkniętych zostaje wyleczonych" - mówi. Po czterech sesjach chemioterapii Vanessa również wyglądała dobrze. Jednak w styczniu lekarze wykryli u niej przerzuty do nadnerczy i wątroby. Menedżer produktu musi przejść trzy sesje chemioterapii wysokimi dawkami. Latem 2016 roku wydaje się, że w końcu pokonała raka. Podczas kolejnej operacji - trzeciej w ciągu roku - usunięto jedynie pozostałości tkanki nowotworowej. "Okazało się, że przerzut nie był jeszcze martwy". Vanessa rezygnuje z dalszej chemioterapii w sierpniu po tym, jak lekarze znajdują kolejne przerzuty w jej jamie brzusznej. Vanessa już wie: Jej rak jest nieuleczalny. Jest jedyną pacjentką na świecie, u której rak woreczka żółtkowego jest tak nietypowy. W tym czasie 39-latka zaczyna otwarcie pisać o swoim życiu z rakiem na Facebooku. Dzieli się swoimi przemyśleniami, zarówno pozytywnymi, jak i smutnymi, ze swoimi czytelnikami, których nazywa "towarzyszami". Pisze o swoim leczeniu, nowych lekach i procedurach, które mogą umożliwić lekarzom rozszyfrowanie jej raka. O skutkach ubocznych, takich jak zaburzenia czucia w dłoniach i stopach, na które cierpi z powodu terapii obniżających poziom energii. I o nadziei, że wzrost komórek nowotworowych zatrzyma się raz na zawsze:"Wtedy mogłabym żyć z chorobą jeszcze przez wiele lat". Vanessa rozpoczyna również projekt fotograficzny"Rak ma twarz": 13 fotografów robi jej zdjęcia, a publikacja kalendarza planowana jest na październik 2017 roku. Vanessa chciałaby przekazać dochód na rzecz Narodowego Centrum Chorób Nowotworowych (NCT) w Heidelbergu. Więcej informacji o Vanessie i jej projekcie: www.facebook.com/aufeinmalwarerda i www.facebook.com/krebshateingesicht

Półtora roku temu u Julii (49 lat) z Berna zdiagnozowano raka piersi

Julia nigdy nie zapomni 20 sierpnia 2015 roku. Tego dnia Szwajcarka z wyboru, z zawodu anestezjolog, wyczuła guzek w prawej piersi. Po czterech dniach niepokoju podejrzenie zostało potwierdzone: Julia miała raka. Julia została zoperowana w tym samym tygodniu. Wkrótce rozpoczyna się jej leczenie: 16 wlewów chemioterapii, a następnie 33 sesje radioterapii. Jej ciało staje się coraz słabsze, a ona sama musi dwukrotnie walczyć z infekcją grypopodobną."Nigdy wcześniej nie czułam się tak chora i nieszczęśliwa" - wspomina ten trudny czas. Co daje jej siłę? Jej mąż André - i jej blog, który pisze od samego początku. "Chciałam informować przyjaciół i krewnych na bieżąco, abyśmy nie musieli zawsze rozmawiać o mojej chorobie, kiedy się spotykamy" - mówi. Wkrótce jednak blog stał się czymś więcej niż tylko protokołem terapeutycznym. Julia chce pomagać innym chorym w bardzo praktyczny sposób:"Jako lekarz chciałam, aby żargon medyczny był zrozumiały". Zaprzyjaźnia się z innymi blogerami i mobilizuje swoich czytelników, zarówno tych dotkniętych, jak i nie dotkniętych chorobą, do udziału w wydarzeniach charytatywnych - takich jak Race for Life, przejażdżka rowerowa w szczytnym celu w Bernie, podczas której można wyrazić swoją solidarność z pacjentami chorymi na raka. Dziś Julia ponownie pracuje na 50 procent w swojej dawnej pracy. Pisze o swoim życiu po raku na stronie www.krebskillerin.net.

U Marie (27 lat) z Maintal zdiagnozowano chorobę Hodgkina jako młodej matki

Zaczęło się od uporczywego kaszlu. Marie miesiącami chodziła do lekarza. Aż stało się jasne, że przyczyną była choroba Hodgkina, chłoniak. Krótko przed Bożym Narodzeniem 2014 r. pobrano próbkę tkanki z jej klatki piersiowej, poddano ją chemioterapii i musiała pozostać w szpitalu przez cztery tygodnie."Najgorsze było to, że nie mogłam być z moją córką". Kiedy jej córeczka skończyła rok, Marie zgoliła wypadające włosy - po przyjęciu urodzinowym. Będąc jeszcze w szpitalu, wyszkolona prawniczka zaczęła pisać o swoim raku. "Może przynajmniej będę mogła komuś pomóc, jeśli sama będę musiała przez to przejść" - pomyślała. Marie jest wolna od raka od maja 2015 roku. Na swoim blogu zachęca innych chorych: www.mariegegenkrebs.blogspot.de