
"Zakochałem się po uszy! Jak mogłam się oprzeć? Żaden mężczyzna nigdy nie zabiegał o mnie tak jak Rolf. Nigdy wcześniej nie czułam się tak pożądana, tak doceniana. Wtedy, trzy lata temu, naprawdę nie mogłam sobie wyobrazić, że w tak krótkim czasie zmieni się to w coś zupełnie przeciwnego.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, jakby to było wczoraj: Rolf był nowym menedżerem w dziale HR sieci hoteli, w której od sześciu lat pracowałam jako asystentka zarządu. Kiedy mój szef mnie mu przedstawił, między nami zawrzało. W jego spojrzeniu było coś tak znaczącego. Był przystojny, czarujący i uważny. Nawet podczas swojej krótkiej mowy wstępnej oczarował wszystkich i natychmiast wywołał kilka salw śmiechu. Dla mnie to był koniec. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy pod koniec pierwszego tygodnia podszedł do mnie na korytarzu. Czy chciałbym pójść z nim na posiłek? Chciał wypróbować kilka restauracji w Monachium. "Przyjadę po ciebie w sobotę o 19:00!" powiedział stanowczo, gdy się zgodziłam.
Rolf podjechał drogim samochodem i był idealnym dżentelmenem. Chociaż był nowy w mieście, wybrał restaurację i zarezerwował stolik - naprawdę elegancki. Na początku często tak było: wymyślał coś niezwykłego i zaskakiwał mnie raz za razem. Pewnego razu spontanicznie pojechaliśmy na weekend do pięknej wiejskiej posiadłości w Bretanii. Oświadczył mi się tam, a ja byłam przeszczęśliwa. W tamtym czasie byłam pod wrażeniem naturalności, z jaką mnie podrywał. Byłam również pod wrażeniem tego, co powiedział mi o swojej karierze. Zawsze wydawał się dokładnie wiedzieć, czego chce i jak to osiągnąć. Zawsze pociągali mnie tacy pewni siebie mężczyźni jak on. A teraz taki wymarzony mężczyzna uczynił mnie swoją żoną.
Dopiero z perspektywy czasu zdałam sobie z tego sprawę: Rolf w zasadzie zadecydował ponad moją głową. Od samego początku mówił tylko o sobie i zawsze wszystko wiedział lepiej. Prawie nigdy o nic mnie nie pytał - chyba że chodziło o sieć hoteli, dla której oboje pracowaliśmy. Był bardzo zainteresowany wrażliwymi szczegółami z mojego działu. A jeśli udało mu się je ode mnie wyciągnąć, naśmiewał się z mojego szefa. Pewnego wieczoru nie wrócił na noc do domu - podobno dlatego, że w biurze było tyle do zrobienia. "Claudia, chyba nie zdajesz sobie jeszcze sprawy z pewnych rzeczy", warknął na mnie przez telefon, gdy zadzwoniłam, by zapytać, gdzie jest. "Jestem niezbędny w tym sklepie. Jak ci idioci mają sobie beze mnie poradzić? Ale oczywiście taki asystent jak ty tego nie rozumie!". Byłem zdumiony. W następnej chwili poczułem się mały i nieszczęśliwy. "On ma rację", powiedział mi głos, "On oferuje mi tak wiele. Ale co ja właściwie mam mu do zaoferowania?".
Zwierzyłam się Berit, koleżance, z którą przyjaźniłam się od wielu lat, ale od jakiegoś czasu nie spotkałam się osobiście. Ona również pracowała w dziale HR, podobnie jak Rolf. Ku mojemu zaskoczeniu, dała mi dobrą radę. "Z całym szacunkiem, Claudia, od dawna zastanawiałam się, jak z nim wytrzymujesz", powiedziała nagle, "powinnaś zobaczyć, jak protekcjonalnie traktuje nas, kolegów i kandydatów!".
Wtedy byłam jeszcze zbyt zauroczona, by jej słuchać. Rolf i ja właśnie pobraliśmy się w małym gronie i zamieszkaliśmy razem. Zaczęłam jednak zauważać coraz więcej rzeczy, które sprawiały, że fasada uczynnego mężczyzny rozpadała się. Pewnego razu wspólnie zbieraliśmy pieniądze na prezent pożegnalny dla koleżanki, która odchodziła na emeryturę. Zrobiła wiele dla firmy i wspierała kierownictwo od samego początku. Wszyscy byli zaangażowani - z wyjątkiem Rolfa. "Jaki to ma sens? Ona i tak odchodzi!" - brzmiał jego komentarz. Częściej zdarzało mi się, że robił straszną nagonkę na kelnerów lub sprzedawców za drobne błędy lub niejasności. Wreszcie, coraz bardziej cierpiałam z powodu jego chłodu w domu. Czerpał przyjemność z wywyższania się nade mną. Jeśli się z nim nie zgadzałem, często uciszał rozmowę słowami "Nie będę o tym z tobą rozmawiał!". Gdybym mówiła o firmie, powiedziałby: "Claudia, nic z tego nie rozumiesz".
Kroplą, która przelała czarę goryczy był komentarz Berit. "Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć", wyznała, "ale twój mąż cię zdradza. Przyłapałam go z Irene z marketingu. Pocałował ją." Rolf wszystkiemu zaprzeczył. "Nie bądź taka naiwna", powiedział, "nie wierz we wszystko, co ci mówią!". Prawie mnie przekonał - dopóki nie zebrałem się na odwagę i nie skonfrontowałem się z Irene podczas przerwy na lunch. Ze łzami w oczach przyznała, że od miesięcy miała romans z moim mężem.
Fakt, że Berit stała przy mnie podczas rozwodu, bardzo mi pomógł. I miałam szczęście: niedługo później Rolf przeszedł do konkurencji. Nigdy więcej nie chciałam widzieć tego człowieka. "Będziesz tego żałować", krzyczał, gdy go zostawiłam. Błąd! Nie żałowałem tego ani przez sekundę.
To również może Cię zainteresować:
Patologiczna zazdrość: Kiedy uczucie niszczy związek
Przemoc domowa: co czwarta kobieta jest ofiarą
Carina podsumowuje: "Mój mąż, jego żony i ja"
Jej życie było piekłem: Michaela dorastała z narcystyczną matką
Związek w cieniu: "Mój mąż prowadzi podwójne życie"
Odejść czy zostać? 3 kobiety, 3 kryzysy w związku
